Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w różnych kierunkach. Jedni oglądali pomniki, inni porządkowali groby, ozdabiali je kwiatami i ustawiali kagańce. Obok klęczącej kobiety w żałobie, na żelaznych poręczach nagrobków gimnastykowali się mali chłopcy; obok płaczących — śmiano się i gawędzono wesoło.
Były nagrobki wspaniałe, których nie miał widocznie kto ozdabiać, a nawet odwiedzać; były i niepokaźne groby, przy których tłum się modlił. Trafiało się, że ten i ów przewietrzał grób rodzinny, niewiadomo czy dla chwały Bożej, czy przez pamięć o tem, że kiedyś sam się tu uplacuje na wieki.
Ruch ten oszołomił Zosię; Lachowicz jednak nie zwracał na niego uwagi. Myśl Ludwika zajęta była całkowicie ojcem, który spał wśród tego miasta umarłych, zapomniany przez syna.
Gdzie niegdzie pomiędzy pysznemi nagrobkami widzieć można było tu i owdzie jakąś zapadniętą, zaniedbaną mogiłę, na której dogorywały resztki spróchniałego krzyża. Wówczas Ludwik mówił do siebie:
— Taki to i jego grób!...
Serce, jakby zbudzone z letargu, sciskało mu się boleśnie, nad gwarem tłumu górował szept sumienia:
— Mógłżeś go zapomnieć?... Z kimże bardziej na świecie, niż z nim, byłeś związany?... On był sprawcą twojej niedoli i twoim więźniem... Gdyby nie on, ten starzec zhańbiony, istniałżebyś ty tak sławny dzisiaj?...
Zdawało się Ludwikowi, że gdzieś na żółknącej murawie, pomiędzy drzewami, z których już liście opadły, stoi cień blady, w siermiędze, z siekierą na ramieniu i smutnie patrzy na niego. To był cień ojca, jakim go pamiętał w latach dziecinnych, cień biednego, spracowanego człowieka, któremu pół życia zeszło na trosce o chleb dla kochanego Ludwisia.
— Mógłżeś go zapomnieć?... Mógłżeś go zapomnieć?... — szeptało sumienie.
Przy grobie Jadwigi oboje z siostrą zatrzymali się na