Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie zapominaj — odrzekł Sielski — że ja cię spotwarzyłem... Czy rozumiesz?... spotwarzyłem cię przed Jadwigą, która skutkiem tego, kochając ciebie, innemu oddała rękę.
Lachowiczowi usta drżały, twarz mieniła się; mimo to nie uległ boleści.
— Mówiłeś o mnie do twej kuzynki to, co ci się zdawało prawdziwe — przerwał Sielskiemu. — Uprzedzenie i namiętność, a bardziej jeszcze pozory, zaślepiły cię... Lecz cóż z tego za wniosek?... Według mnie, jeden tylko, ten mianowicie: że nie należy ulegać nadal złudzeniom, lecz pełnić rzeczywiste obowiązki.
Sielski patrzył na Ludwika, jakby nie rozumiejąc tego, co słyszy. Wreszcie odezwał się cicho i bojaźliwie:
— Przebacz mi to, co ci powiem, ale ja... nie wiem nawet, jakie w tej chwili są moje obowiązki...
— Być szczęśliwym i uszczęśliwiać innych — odparł Lachowicz.
— Więc... nie wypędzasz mnie?... Oddasz mi twoją siostrę?...
— Oddam!
— A ja ci życie moje oddam! — zawołał gwałtownie Jerzy, chwytając go za ręce.
Lachowicz, nie mówiąc nic, wprowadził Sielskiego do salonu, udał się potem do pokoju Zosi i po chwili przywiódł siostrę.
— Zosiu! — rzekł — pan Sielski, jak widzisz, jest zdrów...
Zosia ukłoniła się Jerzemu.
— A teraz — ciągnął dalej Ludwik — powiem ci, że pan Sielski prosi mnie o twoją rękę...
Zosia bardzo zbladła, Jerzy ledwie oddychał.
— Spodziewam się, Zosiu, że nic nie masz przeciwko temu?
Nie odpowiedziała.
— No, moje dziecko — mówił brat — sądzę, że tak?...