Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lachowicza, gdy wtem uczuł, że ktoś zlekka dotknął jego ramienia.
Obejrzał się, za nim stał Lachowicz, z chorobliwemi rumieńcami i wyrazem wzburzenia na twarzy.
— Jerzy... słówko!... — szepnął przybyły.
Ukazanie się Lachowicza podnieciło towarzystwo. Jedni śmieli się na głos, inni poczęli rozmawiać o pojedynkach; tylko mężczyzna, zwany kapitanem, oparłszy głowę na ręku, milczał i miał taką minę, jak gdyby pragnął zapaść się w ziemię.
Wezwany Sielski szybko wstał i chciał z interesantem wyjść do drugiego pokoju. Któryś jednak dowcipniś zwrócił się do Lachowicza, mówiąc:
— Panie Ludwiku! Korpaczewski dowiaduje się o pański adres...
— Czegóż on chce? — spytał nieostrożnie Ludwik.
— Chciał pana darmo pochować, usłyszawszy, żeś zginął w pojedynku!...
— Dajże pan pokój! — upomniał dowcipnisia Sielski i wziąwszy Lachowicza pod rękę, wyszedł z nim do bufetu.
— Pożycz mi trzy ruble... — odezwał się cichym głosem Lachowicz.
Prośba ta, nieomal pokorna, rozrzewniła Sielskiego. Szybko wydobył portmonetkę, lecz zamiast odrazu dać pieniądze, zabrał pierwej głos.
— Mój Ludwiku! — rzekł — dlaczego jesteś ze mną nieszczerym?... Nie trzy, ale trzydzieści i trzysta rubli dałbym ci chętnie, gdybyś mi powiedział, co mianowicie wpływa na twoje dziwne postępowanie?... Wszakże jesteśmy...
Usłyszawszy to, Lachowicz przerwał mu z szyderczym uśmiechem:
— Zawsze, widzę, jesteś poetą... Chcesz, abym przed tobą otworzył serce, jak prowentowy pisarz przed pokojówką?...