Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto wie, co go do tego skłoniło?... Życiem rozporządzać może tylko człowiek wolny, pan Lachowicz zaś...
— Czy sądzisz pan, że się zaprzedał komu?... — spytał z uśmiechem Sielski.
— Może być niewolnikiem jakichś obowiązków, które nietylko zabraniają mu pojedynkować się, ale nawet krępują jego talent.
To powiedziawszy, wyszedł. Literat Roman każde jego słowo z gorączkowym zapisywał pośpiechem, a melancholiczny kapitan ze smutkiem rozmyślał: kogoby też wyzwać na pojedynek, albo przynajmniej zachęcić do walki i zostać sekundantem? Reszta obecnych rozmawiała o Lachowiczu, Sielski zaś medytował. Trapiły go wyrzuty sumienia, i przykro mu było, że nie on, ale ktoś inny ujmował się za honorem nielubianego wprawdzie, lecz nieszczęśliwego kolegi. Z drugiej jednak strony, nie miał siły wystąpić w jego obronie. Jeżeli nie charakter, to przynajmniej życie Lachowicza przedstawiało wiele punktów zagadkowych, a przytem (wstyd wyznać!) uchodził on między ludźmi za najzdolniejszego malarza. Najzdolniejszy!... Miałżeby być wyższym nawet od Sielskiego pod tym względem?...
Tymczasem do uszu Jerzego dolatywały wyrazy: „tchórz“, „człowiek małego charakteru,“ „artysta zdolny, lecz nie posiadający ukształcenia,“ a wszystkie te epitety odnosiły się do Lachowicza. Sielski był odurzony i nie wiedział, czy się ma cieszyć, czy gniewać. Wreszcie — kazał sobie dać szklankę ponczu...
Wypiwszy kilka łyków gorącego trunku, Jerzy uczuł nagle, że jego niechęć do Ludwika zmniejsza się i ustępuje litości. Sielski wogóle nie był przyzwyczajony do spirytualjów, i jak powiedziano wyżej, miał dobre serce. Żal mu się zrobiło obmawianego, przestał się w nim lękać współzawodnika, nabrał w tej chwili wiary we własny talent, przejął się wstrętem do plotek i już — już miał wystąpić z mówką w obronie