Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Triumfujący uśmiech zamarł na ustach Jerzego.
— Więc pani tylko dlatego zabrania mi jechać do Ameryki?
— Ależ ja nie zabraniam! — odparła Zosia — żal mi tylko przyjemnego pańskiego towarzystwa... Zresztą może i lepiej, że pan w tym roku pojedzie do Ameryki, ponieważ Ludwiś ma zamiar zrobić to samo za lat parę. Dopiero bodziemy mieli o czem mówić po powrocie!
— Śpi dusza, jak w puchu!... — pomyślał Jerzy, mocno niezadowolony z rezultatu swoich badań.
Zosię znowu badania te gniewały.
— Co on sobie myśli? — pytała w duchu. — Co znaczy ten jego jakiś wyjazd do Ameryki? Czy sądzi może, że będę płakać po nim?... O, i zaraz!
Ściśle rzeczy biorąc, kto wie, czyby nie płakała? Nie ulega wątpliwości, że Sielski ją obchodził, że za niego jednego skwitowałaby ze wszystkich innych znajomości. Gdyby nie był taki ciekawy, gdyby tak podstępnych nie rzucał jej pytań, nie kryłaby się ze swoją sympatją. Ale to badanie niepokoiło ją i skłaniało do ostrożności. Im Sielski badał natarczywiej, tem instynkt Zosi głośniej wołał na nią, aby się ukrywała z uczuciami. Dlaczego?... Nikt jej tego nie objaśnił, i za nicby też nikogo nie spytała o to.
Niebawem wątpliwości Sielskiego wzrosły jeszcze bardziej. W kilka dni po owej rozmowie przyszedł na wieczór, i nadspodziewanie zastał męskie towarzystwo. Był tam zapatyzowany protektor Lachowicza i jacyś dwaj młodzi ludzie.
Sielski doznał przykrego rozczarowania. Naprzód bowiem stary hipokondryk zapałał dla niego wielką przyjaźnią i prawie nie puszczał od siebie, a powtóre, ile razy Jerzy miał chwilkę wolną i chciał przemówić do Zosi, tyle razy przeszkadzali mu młodzi ludzie: pan Józef i pan Alfons.
Tego wieczora spotkało go wiele goryczy i wiele przygód. Jerzy dostrzegł, że Zosia równie słodko patrzy i równie łaska-