Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie rozmawia z nim, jak ze starym hipokondrykiem i dwoma młodymi ludźmi. Pocieszał się jednak nadzieją, że zato chętniej przyjmować będzie jego usługi.
Pole do nich otworzyło się niebawem. Zosia chciała usiąść i wnet wszyscy kawalerowie skoczyli do krzeseł. Pan Alfons i pan Józef chwycili jedno, lecz mimo to podali je prędzej niż Jerzy swoje. Zosia siadła na krześle, podanym przez Jerzego. Sielski triumfował.
Nieco później, stary hipokondryk prosił Zosię, aby zaśpiewała. Wnet rączy jak jeleń pan Józef ustawił świece na fortepianie, a pan Alfons wyszukał nut, z widocznym zamiarem przewracania kartek. Urzeczywistniając swój plan, stanął przy fortepianie z ręką w pogotowiu i zapytał:
— Czy pani pozwoli?
— Jeżeli pan łaskaw, to będę prosiła o znalezienie mi „Traviaty“ — odparła Zosia.
Pan Alfons rzucił się do szukania „Traviaty,“ której jednak znaleźć nie mógł. Zosia tymczasem, nie czekając na niego, zagrała parę akordów.
— Chce więc, ażebym ja jej nuty przewracał! — pomyślał Jerzy i pewnym krokiem posunął się ku fortepianowi.
— Czy mogę prosić pana Józefa o przewracanie mi nut?... — spytała Zosia, nie patrząc nawet na Sielskiego.
Jerzy osłupiał, pan Alfons zrobił „minę,“ a pan Józef spojrzał na obu z triumfem.
Wypadek ten był ciosem dla Sielskiego. Stracił humor nieborak i postanowił dosiedzieć do końca wieczora jak sowa.
Ale Zosia, skończywszy śpiewać, niby niechcący zbliżyła się do niego i korzystając z ogólnej rozmowy pozostałych gości, rzekła półgłosem:
— Dlaczego pan taki... nie w humorze?
Pieszczotliwy głos jej rozbroił Sielskiego. Mimo to, postanowił się zemścić i odparł obojętnie:
— Głowa mię trochę boli.