Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zostaję, panie! — wykrzyknął — ażeby pana przekonać, że się awantur nie lękam. Ale, panie... jeżeli panu o rozgłos chodzi, to racz się udać do kogo innego, bo ja, panie, daję słowo honoru, panie, nic nikomu o tym co zobaczę, nie wspomnę!... Ja, panie, nie jestem plotkarzem, tylko... literatem, i umiem, panie, cenić swoje stanowisko!
I powiedziawszy to, Roman z wielkim impetem rzucił się na fotel. Potem podniósł oczy na sufit i począł gwizdać przez zęby.
W tej chwili wszedł Lachowicz.
Obaj przeciwnicy, stanąwszy na środku pokoju, zmierzyli się wzrokiem — bladzi, milczący... Wreszcie Sielski zmienionym głosem rzekł:
— Proszę siąść!
Po takiem przywitaniu na twarz Lachowicza wystąpiły czerwone plamy. Nie rzekł jednak ani słówka i usiadł.
Jerzy tymczasem wyszedł do drugiego pokoju, zabawił tam parę minut, wypił szklankę wody i wrócił z jakimś papierem w ręku, który podał literatowi, mówiąc:
— Racz pan odczytać.
Pan Roman był zielonawy; ponieważ jednak należał do ludzi, którzy wlazłszy w awanturę, umieją utrzymać się na wysokości stanowiska, rzekł zatem:
— Domyślam się, że papier ten obchodzić musi pana Lachowicza, i uważam za właściwe spytać: czy pan Lachowicz zgadza się na to, ażebym ja przeczytał?
— Bardzo proszę! — odparł zagadnięty.
Roman czytał:
„Ażeby nie robić niebezpiecznej konkurencji malarzowi Ludwikowi Lachowiczowi, obowiązuję się nikomu nie okazywać znakomitego obrazu p. t. „Ostatni dzień skazanego.“ W zamian zato tenże Lachowicz obowiązuje się nie zdradzić przed nikim wiadomej mu tajemnicy, dotyczącej honoru kobiety.“