Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 04.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pochlebco! — zawołała Jadzia, uderzając go zlekka paluszkami po ręku.
— Jeżeli mnie bijesz, potłucz także wszystkie lustra, które ci to samo codzień mówią — rzekł Sielski.
Po chwili zapytał:
— Któż cię sportretował?
— Ani się spodziewasz! Najzdolniejszy malarz w Warszawie... naturalnie po tobie.
Jerzego mrowie przeszły. Nie chcąc jednak okazać wzruszenia, spuścił oczy i spytał powtórnie:
— Któż mianowicie?
— Ten pan... No ten! który dostał nagrodę konkursową za „Ostatni dzień skazanego...“ — odparła Jadzia, udając, że chce sobie przypomnieć nazwisko.
— Aha!
— Jakże on się nazywa?
— Lachowicz!... — mruknął Jerzy.
Jadwigę uderzyło to.
— Co tobie jest, Jurciu? — spytała go niespokojnie.
Sielski wybuchnął:
— Szkoda — zawołał — że twoje rysy znalazły się na obrazie tego nikczemnika!...
Mówiąc to, Sielski był nazbyt rozdrażniony, ażeby mógł spostrzec straszną zmianę, jaką słowa jego wywołały. Jadzia zbladła, zacisnęła ręce... Więc siostra nie omyliła się. Jej nadzieje strasznie zostały zawiedzione.
Gdy Jerzy ochłonął, i Jadzia już opanowała siebie, spokojnie, choć cichym głosem, zapytała:
— Więc mówisz, że ten pan Lachowicz?...
— Jest nikczemnik!
— Nik... czem... nik!... — przesylabizowała Jadzia.
— Czy cię to dziwi?
— Nie... ale ja myślałam, że...
— Że co?