Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyszli chłopi, zapewniłaby ich najuroczyściej, że tatko nie sprzedaje majątku i tylko zażartował sobie z nich. W każdym razie nie śmiałaby spojrzeć im w oczy. Zwyczajnie jak dziecko, które nie zna się na robieniu interesów.
Matka tymczasem marzyła głośno:
— Już wiem, jaką nam ojciec zrobi niespodziankę. Odbierze dziesięć tysięcy rubli za ten las, a może i drugi sprzeda?... Przywiezie mnie pokojówkę, a tobie guwernantkę. Tamta, panna Walentyna, była może mądra, ale nieznośna. Dlaczego ona, naprzykład, wyjechała od nas?... doprawdy, że nie rozumiem!...
Gdy się ojca zapytam: czy przywiózł ekstrakt słodowy? powie: — „Zapomniałem na śmierć!... Tyle miałem interesów!...“ Dopiero, gdy się wygniewam na niego, odezwie się, triumfując: „Jutro jedziemy do Chałubińskiego, który, czuję to, że i ciebie i Józia wyleczy.“
Matka mówiła to z uśmiechem, patrząc gdzieś daleko, zapewne w stronę Warszawy. Potem opuściła głowę na piersi i, szepcząc:
— Mon cher Jean!... Ja wszystko odgadłam, mnie nigdy przeczucie nie myli!... — usnęła jak dziecko.
O ile matka była zachwycona i szczęśliwa ze swych marzeń, o tyle Anielka cierpiała.
— Co będzie — myślała sobie — jeżeli ojciec, który tak zażartował z chłopów, zażartuje z mamy? Chłopi są pewni, że tatko sprzedaje majątek, a mama śmieje się z nich... Mama jest pewna, że tatko pojedzie z nią do Chałubińskiego, a tatko?...
Nieograniczona wiara w ojca była już w niej bardzo zachwiana.
— Anielciu! — rzekła, ocknąwszy się, matka — czy nie jedzie ojciec?... Zdaje mi się, że słyszałam turkot?...
— Nie.
— Gdybym wiedziała, że jest w domu krochmal i mydło,