Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 03.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyjemność. Zwykły kamień nabywa ceny, jeżeli spełnił się wobec niego jakiś doniosły wypadek. A pomyśl tylko, ile w oczach córki twojej mieć będzie wartości ten zbiór świecidełek, gdy zapinając go na jej szyi, powiesz: „Te brylanty w stanowczej chwili przesilenia społecznego uratowały nasze stanowisko, nasz byt...“
Wydobył z szuflady spore safianowe pudełko, schował je do kieszeni, a potem, schyliwszy się nad żoną, szepnął:
— Buzi!...
— O, jakżebym była szczęśliwa... — rzekła pani.
— Gdyby już nadeszła chwila, o której mówiłem?... — spytał mąż, śmiejąc się.
— Gdybym ci mogła wierzyć...
— O, kiedy znowu dziwaczysz, Meciu! — odparł niecierpliwie. — Rozumiem, że słabość twoja może cię rozdrażniać, ale trzeba choć trochę umieć panować nad sobą...
Mówił to już na progu pokoju, śpiesząc do kancelarji, gdzie go oczekiwał Szmul.
Pani została sama. Widok pięknej twarzy męża i rozmowa z nim cofnęły ją wstecz o kilkanaście lat, nasuwając porównania, które budziły wątpliwości i tęsknotę.
Byłże to on, ten król towarzystw, wyrocznia dobrego tonu, ten zakochany rycerz, który marzył niegdyś u jej stóp? Onże to — niewyczerpany w obmyślaniu figur mazura, znawca, a często kompozytor najwykwintniejszych toalet damskich? On, bez którego nie odbył się żaden kulig, bal, pojedynek? On, który zakochanym panom udzielał najlepszych wskazówek co do sposobu zdobywania serc? On, bez którego opinji niepodobna było wydać dużego obiadu?
Jego znajomość prawideł towarzyskich była kodeksem, jego dowcipy obiegały całą okolicę, jego dom był akademją obyczajów. Najdrażliwsze spory o zabicie cudzego psa, o wyjęcie chustki z kieszeni na balu, lub o sprzedanie chorego konia, on jednem słowem łagodził. W połowie zbudowany pa-