Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jasiek!... chodź do nas!... zagraj nam ostatni raz...
Skrzypce umilkły, lecz wnet na płaskim szczycie parkanu, stojącego o kilka kroków od okien, ukazał się sam grajek. Był to człowiek niemłody, brzydki i obdarty; słynął w całej okolicy jako najlepszy skrzypek, który dużo pił, a mało zarabiał. Miał bowiem swoje kaprysy: najczęściej wysługiwał się darmo, lecz czasem nie chciał grać i za największe pieniądze. Zresztą nigdzie nie mieszkał, a odziewał się o tyle, o ile mu podarowali jaką szmatę poczciwi ludzie.
Grajek usadowił się na parkanie i strojąc skrzypki, mówił urywanym, zachrypłym głosem:
— Wlokę się rynkiem, patrzę, a baby pod magistratem płaczą. Więc mówię: czego baby wyjecie?... — A, bo naszych chłopców wzięli do wojska... — Gdzież oni są, mówię, wasze chłopcy?... — A na starym odwachu, ale nas tam nie puszcza psia wiara feldfebel. — No, mówię, mnie puści — i idę se pod ten parkan. Słucham, a u was cicho. Myślę: czy śpią?... A sołtys mówi: Oni się tak martwią, bo mają strasznie ostrego feldfebla. — No, myślę, kiedy z wami, chłopcy, taka bieda, to już ja was rozweselę... Nie takich ja rozweselałem!...
Tak prawiąc, śmiał się zaklęśniętemi ustami, przyciskał brodą skrzypce i wywijał smyczkiem.
— Patrzcie ino, jak on se siedzi na parkanie!... Żeby mu tak wódki podlać, toby grał!... — mówili rekruci.
Feldfebel zdziwił się. Jak to może być, ażeby jeden brudny i brzydki człowiek odrazu ożywił całą gromadę? Nawet płaksiwy mieszczanin rozruszał się, nawet wyżółkły Moszek Bizmut począł się uśmiechać.
— Ej, w tem coś jest!... — mruknął podejrzliwie feldfebel, zapytując się w duszy, czy nie należałoby spędzić grajka.
W tej chwili skrzypek dotknął strun. Ledwie zdążył zagrać parę taktów, wnet jeden rekrut pochwycił melodją i zaśpiewał: