Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dać się ani na żonę, ani na matkę, dopóki nie wyjdzie czas służby. Żołnierz powinien postępować po żołniersku. Zresztą ja nie lubię bab w koszarach.
Rekruci z uwagą przysłuchiwali się tej teorji, i zrobiło im się jeszcze smutniej.
„No, będzie piękne wojsko z tej hołoty, nie daj Boże! — myślał feldfebel. — Jeżeli rekrut nie może odejść od baby, to czy żołnierz będzie mógł pójść w ogień?... Czysta swołocz!...“
Rozparł się na krześle, zapalił papierosa i znowu zaczął drzemać. I śniło mu się, że był feldfeblem kompanji, odzianej w sukmany i chałaty, w której ani jeden żołnierz nie miał broni i nie umiał obrócić się w prawo, ani w lewo. A tu ma odbyć się parada, i już na placu musztry widać galopujący sztab pułku. Feldfeblowi pot wystąpił na czoło. — „Boże mój — myślał — jaka hańba!... Gdybym miał pod ręką choć jaszczyk prochu, wysadziłbym w powietrze tych podłych i nawet siebie...“
Nagle ocknął się i mruknął:
— No, damże ja wam na służbie! Już albo wy mi hańby nie zrobicie, albo ja wszystkich was roz...
Nie dokończył, w tej chwili bowiem rekruci zerwali się z miejsc i gromadą pobiegli do okien.
— Bunt? — pomyślał zdumiony feldfebel i machinalnie opuścił rękę do rewolweru.
Rekruci tymczasem pootwierali okna i poczęli radośnie wykrzykiwać:
— Jasiek!... skrzypiciel!... Bywaj!...
Teraz feldfebel usłyszał dolatujące od strony parkanu dźwięki skrzypców, na których grano melodją:

A kto chce rozkoszy użyć,
Niech idzie do wojska służyć...