Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 02.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozumie się, że jest, i nawet pewnie nas podsłuchuje — rzekł staruszek.
— Ależ papo!... — zawołała panna Anna, stając nagle we drzwiach gabinetu. — Cóż za wyobrażenie będzie miał o mnie pan Drzymalski?...
Niedojdziewicz spojrzał na nią, kiwając głową.
— Że nie podsłuchujesz, to wiem — rzekł do niej. — Ale gardło daję, że słyszałaś całą naszą rozmowę.
— Byłoby dziwne, gdybym nie słyszała — odpowiedziała panna. — Robiąc koronkę, siedzę cały dzień przy tych drzwiach w saloniku, a panowie tak głośno powierzacie sobie tajemnice, że trudno ich nie słyszeć.
— A więc?... — spytał Niedojdziewicz.
— Co więc?... — chłodno odparła panna Anna.
— Czy przyjmujesz oświadczyny Józefa?...
— Czy ty jesteś panem Józefem?...
Drzymalski podniósł się z kanapy.
— Pani! — rzekł — do tej pory milczałem, nie mając odwagi prosić pani o rękę. W tej chwili mówię, ale... również czuję, że nie mam odwagi... Skazany na śmierć nie doświadcza takich wrażeń wobec...
Tu urwał i stanął z otwartemi ustami, zapatrzony w pannę.
— Dziękuję panu, żeś mnie chciał porównać do kata, ale mniejsza o to... Przedewszystkiem witam — rzekła panna i podała mu rękę.
— Zdaje się, moi państwo — wtrącił Niedojdziewicz — że najłatwiej porozumiecie się bez świadków. I dlatego zostawcie tu mnie z ojcem na półgodzinną rozmowę o interesach, a sami przejdźcie do saloniku.
Ty, Józefie, masz drogę utorowaną. Reszty dokończysz sam.
„Wpadłem na siedem bez atu!“ — pomyślał Drzymalski.
Anna wyszła do saloniku, a za nią jej konkurent. Tam przeniosła swój warsztat koronkarski na drugi koniec pokoju i, usiadłszy na fotelu, najspokojniej zaczęła robotę. Drzymal-