Strona:PL Bolesław Prus - Szkice i obrazki 01.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potem otworzył list i w miarę odczytywania, mówił:
— „Najuprzejmiej polecam łaskawym względom...“ Dobrze! „Najzdolniejszy uczeń na wydziale mechanicznym...“ Bardzo pięknie! „Wielki medal złoty...“
— Panie Wolski...
— Nazywani się Wilski.
— Panie Wilski, to musi być duży ten wielki złoty medal, który pan dostał?...
— Dosyć.
— Tak, ja to wiem!... Niech pan bez ceremonji siada, bardzo proszę.
Zaproszenie było zbyteczne, ponieważ Wilski sam już bez ceremonji usiadł.
Skończywszy czytać, Welt mówił dalej:
— Po tym liście dom mój jest dla pana otwarty. Przyjaciele naszych przyjaciół są naszymi przyjaciółmi. Pan będziesz łaskaw pofatygować się do nas co czwartek na herbatę, począwszy od dziś dnia, o wpół do dziesiątej wieczór.
— Czy mogę spodziewać się?... — wtrącił Wilski.
— Może się pan spodziewać najdystyngowańszego towarzystwa w salonach mojej żony.
— Miałem w tej chwili na myśli posadę techniczną.
— Ach! pan miał na myśli posadę?... O tem jeszcze pogadamy.
Wilski pożegnał go i zabierał się do wyjścia.
Nagle bankier zawołał:
— Ale, ale!... panie Wilski... Jak pan będzie pisał list do księcia, to proszę mu się pięknie kłaniać ode mnie.
Tego samego dnia na herbacie poznał Władysław panią Welt. Była to kobieta w sile wieku, nie tyle piękna, ile majestatyczna, a zarazem pociągająca. Śniada jej twarz miała wyraz powagi i słodyczy, a czarne oczy dziwnie rozmarzały ludzi.
W ciągu wieczora pani domu kilka razy przez czas dłuższy rozmawiała z Wilskim, który, mając głowę nabitą rozmaitemi