Strona:PL Bolesław Prus - Opowiadania wieczorne.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słońca chce jechać na lwy... Ciebie zaś, Horusie, na znak łaski, wzywa, abyś mu towarzyszył...
Horus spojrzał gasnącym wzrokiem za Nil, gdzie błyszczało światło w więzieniu Bereniki, i dwie łzy, krwawe łzy, stoczyły mu się po twarzy.
— Nie odpowiadasz, Horusie?... — spytał zdziwiony posłaniec Ramzesa.
— Czyliż nie widzisz, że umarł?... — szepnął najmędrszy lekarz z Karnaku.
Patrzcie tedy, że marne są ludzkie nadzieje wobec wyroków, które Przedwieczny ognistemi znakami wypisuje na niebie.