Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 05.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ski, jak chłopi i parobcy, wyzyskiwani przez kapitalistów. Ale dla tych, co wyzyskują, ja jestem zły jak sam szatan. A co do tego, że wasi chłopcy nie słyszą moich poglądów, uspokójcie się!... Usłyszą o nich prędzej, aniżeli na trześniach, które posadziliście przy gościńcu, wyrośnie owoc.
— Chryste Panie! — szepnęła Wodnicka, chwytając się za głowę.
Permski oprzytomniał i uśmiechnął się.
— No, co tam dzisiaj mówić o przyszłości. Zabieram pani siostrzeńca do Klejnotu na jaśnie pańską majówkę. Niech zobaczy wielkich panów przy ich warsztacie, zanim znikną... Masz, kolego, jakie ubranie eleganckie? — zwrócił się do Józefa.
— Mam garnitur ze smokingiem.
— To... to! I weź jeszcze dostatek czystej bielizny, bo oni przedewszystkiem patrzą na bieliznę. Tam wolno trochę nie wierzyć w Boga i cokolwiek mówić o rewolucji, naturalnie — przeciwrządowej; ale kołnierzyk i mankiety trzeba mieć prosto z pod żelazka.
— Ja ci przygotuję walizkę, Józiu — odezwała się Wodnicka — a ty oprowadź tymczasem pana po naszym folwarczku. Może go coś zajmie.
— Atliczno! — rzekł Permski. — To my dwa, za waszem pozwoleniem, pojedziemy teraz do onego pastucha Stiepana, który nauczył się czytać i — pasie świnie.
— Ach, panie! — rzekła Wodnicka, składając ręce — żebyście wy lepiej zostawili w spokoju Szczepanka. On i tak ma w głowinie przewrócone, a co gorsza, że już dziedzic zwrócił na niego uwagę...
— Tak cóż?
— To, że od jesieni będziemy musieli poszukać dla niego miejsca gdzie indziej. Nie możemy przecie robić na złość.
— Ot, stare nałogi! — uśmiechnął się Permski. — Nu, zostańcie zdrowi, madame Wodnicka, upakujcie rzeczy tego mło-