Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 03.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obok nieskazitelnej uczciwości pan kasjer odznacza się rozumem i energją. Tylko raz w życiu wypłacił jakiemuś aferzyście o pięćset rubli za dużo, lecz w parę minut spostrzegł omyłkę, wybiegł za filutem i tak serdecznie przemówił do jego uczuć czy rozsądku, że pięćset rubli odzyskał. Obok tych jednak zalet ma wadę: jest złośliwy jak grzechotnik.
Zresztą — nie będę robił ceremonij, bo chyba nikt nie domyśli się o kim mówię… Otóż — w oczach naszego kasjera wszyscy ludzie są albo już gotowymi złodziejami, albo — kandydatami na złodziejów.
Jeżeli interesant przychodzi z pieniędzmi — pan kasjer podejrzewa go o zamiar podsunięcia fałszywych banknotów… Jeżeli zaś interesant bierze pieniądze, pan kasjer traktuje go jak rabusia… No, a gdy przyjdzie wypłacać miesięczną pensję urzędnikom banku!… No, a jeżeli kogo bieda zmusza do żądania zaliczki!… Wtedy proszę zobaczyć, jak panu kasjerowi błyszczą oczy, drżą ręce, wykrzywiają się usta…
Powiem krótko: człowiek ten, na każdego pierwszego, mógłby mieć po kilka awantur, gdyby… nie był kasjerem!… Jego władza nad ogniotrwałemi kasami i żelaznym kufrem, jego ciągłe, codzienne, od rana do wieczora przestawanie z setkami tysięcy rubli; jego możność udzielania albo odmawiania zaliczek, robią go wyższym od wszystkich innych urzędników bankowych, robią go nietykalnym, nieodpowiedzialnym… Każdy z nas, wszedłszy do kasy, na sam widok kasjera, czuje się sparaliżowany; więc nie uważa jego drgających ust i rzucania papierami, nie słyszy rumotu odpychanych krzeseł, otwieranego i zamykanego kufra, nawet nie myśli o niczem, chyba o tem, ażeby jeszcze bardziej nie rozgniewać pana kasjera, gdyż o podobaniu mu się, a choćby o uspokojeniu go, mowy być nie może.
Od dwudziestu lat, jak pan kasjer urzęduje u nas, tylko dwóch urzędników cieszyło się jego względami. To też jeden z nich został wice-dyrektorem naszej filji, a drugi — dyrek-