Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odparła wystraszona niańka. — Chyba, że go teraz wynieśli... Gadaj, chłopak, jak obraz wyglądał, może to nieboszczyk ojciec pana, a mąż nieboszczki, po jej duszę zstępował z portretu?...
— Powiedzże, Walku, jak wyglądał święty! — nacierała parobczycha chłopca, któremu zimny pot ciało oblał.
— No, jak!... czy ja ta wiem jak?...
— Jakże był ubrany? — spytała niańka.
— A tak... był w parciance...
— Głupi! to nie parcianka... A buty miał czerwone?... — indagowała niańka.
— Nie!... boso był...
— A na głowie miał aksamitną czapkę z barankiem?
— Nie!... ino trzymał w garści kapelusz... — odpowiadał chłopak, któremu się już na płacz zbierało.
Niańka odstąpiła parę kroków i z pogardą zmierzyła go od stóp do głów.
— Oj, ty ryfo — rzekła. — Tożeś ty samego siebie w lustrze widział, a gadasz o świętym!... Żeby wszyscy tacy święci byli, toby człowiek pacierza zapomniał!
— Może to i lustro!... Pewniakiem, że lustro! bo przecie żeby cud miał być, toby się prędzej jegomości i panom pokazał, a nie pastuchowi od świń — zakonkludowała parobczycha.
I poszli oboje z chłopakiem, który był jakiś nieswój. Jeżeli nie widział cudu, to go ludzie wyśmieją, a jeżeli widział, to jeszcze gorzej — bo strach! Słowem, przytrafił się pastuchowi wypadek na oba końce zły!
Z tem wszystkiem, ku wieczorowi, między dworskimi ludźmi poczęła krążyć pogłoska, jako po ustawieniu zmarłej w trumnie, nieboszczyk mąż jej, co wisiał na portrecie, wyniesionym do drugiego pokoju, zdjął czapkę, ukląkł i mówił pacierz za duszę. Wieść ta wyszła od niańki, obiegła kredens i dostała się na folwark. W kuchni o niej tylko mówiono,