Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 02.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ojciec przypomina sobie teraz, że jego córka nie zna się na wymienionych pracach damskich, szybko więc bierze jej stronę.
— No, cóż tam haft i szydełko! Melcia także się tem nie zajmuje, a jednak... W kobiecie grunt stanowi serce i rozsądek, Regina zaś nie ma serca ani odrobiny. Porzuciła trzech narzeczonych przez pychę i chciwość, ponieważ za każdym razem zdawało się jej, że zrobi lepszy los. Rozmawiałem przecie z tą dziewczyną i wyznaję, żem się zgorszył, kiedy mi zaczęła tłomaczyć, że życie bez swobody i majątku nic niewarte i że małżeństwo to niewola wynaleziona przez księży dla ogłupienia ludzi...
— Teraz wszystkie panny tak mówią! — wtrąca nieśmiało ciotka.
— Przepraszam cię — przerywa Hipolit — żadna dobrze wychowana panna tego nie powie. Ja nawet, biorąc rzeczy sprawiedliwie, nie obwiniam samej Reginy, ale jej rodziców. Matka, choć w domu była bieda, zamiast czuwać nad córką osobiście, wyręczała się guwernantkami, ojciec znowu nie zapytał nigdy, co robi jego dziecko, jakie ma zasady i sposób myślenia. Nawet więcej powiem: on jej prawie nie zna, patrzy na nią przez jakieś dziwne okulary i cieszy się nią, chociaż ludzie sarkają!
Ciotka opuszcza robotę na kolana i patrzy na mówiącego ze zdziwieniem. Według jej opinji, Melcia nie tak znowu bardzo różni się od Reginy i pan Hipolit również nie zna swej córki, na którą patrzy przez różowe okulary. Ale ciotka boi się trochę szwagra, więc milczy.
— Psuje się społeczeństwo! psuje!... — woła Hipolit. — Już jakbym widział nadchodzący koniec świata...
— A czy Antychrysta z piecem ognistym nie widzi jeszcze papa? — odzywa się Melcia.
— A lokomotywa to nie piec ognisty, ty figlarko? — pyta ojciec.