Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

między ludźmi pewnego stanowiska i uznania i jestem obecnie profesorem uniwersytetu...
— A nazwisko?... — przerwał Adam.
— Nazwisko moje — odparł już obrażony Grodek — jest dziś przynajmniej tyle warte, co i inne, nawet starsze od niego...
— Panie Grodek! — rzekł Adam spokojnie. — Cieszy mnie to, że podobnie świetną karjerę zrobił syn jednego z wiernych sług moich. Sądzę jednak, że tytuły pańskie dają mu prawo tylko do urzędu lekarza mojej córki...
Powiedziawszy to, ukłonił się osłupiałemu Grodkowi i wyszedł.
W gabinecie swoim zastał Helenkę. Była zarumieniona i ożywiona jak nigdy i patrząc niespokojnie na ojca, szepnęła:
— Zdaje mi się papo, że pan Grodek przyjechał?... Widziałam go oknem...
Ojciec wziął ją za ręce i ostro spojrzawszy w oczy, rzekł:
— Panienka, która wkrótce ma zostać żoną Zenona, nie powinna zbierać wiadomości przez okna...
— Jakto, ojcze — zawołała przerażona — więc ja naprawdę mam zostać?...
— Czy naprawdę? — powtórzył szyderczo. — Spytaj lepiej, czy naprawdę spadliśmy dziś już tak nisko, że się nawet Grodek o ciebie oświadcza!
— Oświadczył się! — krzyknęła, składając ręce.
Pan Adam popatrzył na nią ze zdziwieniem, pobladł i ledwie hamując wybuch najwyższego gniewu, odparł:
— To tak?... To i ty, córko moja, korzystałaś z jego przyjazdów na wakacje?... Chodźże! — zawołał, ciągnąc ją za rękę — i patrz! — dodał, ukazując wiszące na ścianach portrety. — Patrz!... Ci byli wojewodami, ten kasztelanem, ten — prymasem... śmiałażbyś pomyśleć, żebym między nich wprowadził jakiegoś doktorka?... Jakiegoś nieznanego człowieka, który gdyby nawet miał w porządku swoje metryki, dowiedziałby się z nich o ekonomach, karbowych i chłopach!...