Strona:PL Bolesław Prus - Nowele, opowiadania 01.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tej chwili dotknął ktoś zlekka mego ramienia. Wstrząsnąłem się, jakby we mnie piorun uderzył, a jednocześnie jakieś popielate domino oparło się na mojej ręce...
Boże!... Więc ziściły się moje marzenia, więc będę intrygowany, będę ściskał tę piękną rączkę, będę patrzył na marmurową szyjkę, będę się upajał zapachem i połyskiem tych kruczych splotów!...
— Nareszcie znalazłam cię... niewdzięczniku! — szepnęło pieszczotliwie domino.
Boże!... Więc ona mnie szukała, ona mnie szukała, ona przyszła tu poto tylko, aby zakrywszy twarz maską, wyznać mi uczucia, którychby jej świat, a może nawet — mąż nigdy nie przebaczył!
— Siądźmy gdzie! — rzekła znowu maska, widząc, że jej nie odpowiadam. A jakżem ja miał odpowiadać, kiedy mnie ognie przechodziły...
Gdy odprowadziłem moją piękną ofiarę, mówiła dalej, chwilami dotykając swym cudnym biustem mego rozgorączkowanego ramienia:
— Chwile są zbyt krótkie, ażebym nie miała zdobyć się na wysiłek odwagi. Powiem więc wprost, że cię kocham!...
W głowie mi się zakręciło, a ona mówiła dalej:
— Nie wierzysz mi?... Lękam się nawet, czy nie uważasz mnie za... jakąś awanturnicę...
— Pani! — przerwałem jej z uczuciem — tak znowu nie jest... Wiem, że maskarada nadaje pewną swobodę kobiecie, pozwala jej nawet... zapomnieć o codziennych więzach...
— Domyślasz się, kim jestem!... — zawołała przerażona.
— Domyślam się, że jesteś pani aniołem, ja zaś... twoim niewolnikiem...
Znowu oparła się na mojem ramieniu, a ja prawie zmysły straciłem. Każda kobieta, między dwudziestym i czterdziestym rokiem życia, posiada przynajmniej po siedem szczegółów, dla których można zwarjować, moja więc piękność,