Przez następne kilka dni widziano go na poczcie, na dworcach kolei żelaznych, w biurze żeglugi parowej i we wszystkich zajazdach wizytowanych przez żydowskich furmanów,— wkońcu gdzieś znikł, a wreszcie i wieść o nim umilkła.
OBEJMUJĄCY DOKŁADNY OPIS PODRÓŻY MEGO PRZYJACIELA DO WYDRWISZEK.
Dzięki energji i wytrwałości, Utopowicz znalazł furmana z Wydrwiszek i począł się układać o cenę:
— Ile chcesz?
— Pan sam jedzie?
— Naturalnie że sam, z kimże mam jechać?...
— Myślałem!... Da pan trzy rubelki!
— Cóżto znowu!... za co trzy ruble?... Przecież ja żadnych tam tłomoków brać nie będę, a sam tak znowu bardzo nie zaciężę na bryce.
— Wielmożny pan żartuje z biednego Żydka... Taki pan, jak wielmożny pan, to więcej znaczy niż sto tłomoków. Jabym się wstydził wziąć takiego pana za tańsze pieniądze.
— Przeklęta popularność! — mruknął Jacek — gdybym był mniej znany, pojechałbym za dziesięć złotych.
— Niech pan da zadatek — mówił Żyd — a za dwie godziny wyjedziemy.
— Albo ty wyjedziesz za dwie godziny? — odparł Jacek. — Zresztą, nie dam zadatku! Wiem, że tu dzisiaj będą inni, a jak się was znajdzie więcej, to taniej się zgodzisz. Nie myślę monopolowi ulegać!
Z temi słowy, które najzupełniej zgadzały się z duchem broszury „O potrzebie łącznego działania,“ Utopowicz opuścił zajazd. Po drodze wstąpił do telegrafu i wysłał depeszę, że dziś wyjeżdża, — w domu upakował trochę bielizny i garde-