Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak szalony uciekł z parku, wpadł do dorożki i z zamkniętemi oczyma zajechał do domu.
Tego dnia nie zajmował się niczem, a w nocy miał dziwny sen...
Śniło mu się, że stanęła przed nim panna Izabela i ze łzami w oczach zapytywała go: czemu ją porzucił?... Wszakże owa podróż do Skierniewic, rozmowa ze Starskim i jego umizgi, były tylko snem.. Wszakże jemu się to tylko śniło...
Wokulski zerwał się z pościeli i zapalił światło.
— Co tu jest snem?... — pytał się. — Czy podróż do Skierniewic, czy jej żal i wyrzuty?...
Do rana nie mógł zasnąć; trapiły go kwestye i wątpliwości największej wagi.
„Czy osoby, siedzące w słabo oświetlonym wagonie, mogły odbić się w szybie — myślał — i czy to, co widziałem wówczas, nie było halucynacyą?... Czy posiadam w tym stopniu język angielski, ażebym nie mógł przesłyszeć się, co do znaczenia niektórych wyrazów?... Jak ja wyglądam wobec niej, jeżelim zrobił tak straszny afront bez powodu?... Przecież kuzyni i jeszcze znający się od dziecka, mogą prowadzić nawet dość drastyczne rozmowy, nie zdradzając niczyjego zaufania?...
Co ja zrobiłem nieszczęśliwy, jeżelim się omylił, tylko pod wpływem nieusprawiedliwionej zazdrości!... Wszakże ten Starski kochał się w baronowej, panna Izabela wiedziała o tem i już