Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bez dodatkowych formalności. To raczej pan masz prawo żądać ode mnie satysfakcyi, że ośmieliłem się wejść do tego ogródka, gdzie pielęgnujesz swoje kwiaty... Będę w każdym czasie do dyspozycyi... pan wie, gdzie mieszkam?...
Zbliżyli się do wagonu, przy którym już stał konduktor; Wokulski silą wprowadził Starskiego na stopnie, popchnął go do saloniku, a konduktor zatrzasnął drzwi...
— Cóżto, nie żegnasz się, panie Stanisławie?... — zapytał zdziwiony pan Tomasz.
— Przyjemnej podróży!... — odparł — kłaniając się.
W oknie stanęła panna Izabela. Nadkonduktor świsnął, odpowiedziano mu z lokomotywy.
Farewell miss Iza, farewell!... — zawołał Wokulski.
Pociąg ruszył. Panna Izabela rzuciła się na ławkę naprzeciw ojca; Starski odszedł w drugi kąt saloniku.
— No... no... no!... — mruknął do siebie Wokulski. — Zbliżycie wy się jeszcze przed Piotrkowem...
Patrzył na odchodzący pociąg i śmiał się.
Został na peronie sam i przysłuchiwał się szumowi odlatującego pociągu; szum niekiedy słabnął, czasem niknął, znowu potężniał i nareszcie ucichł.
Potem słyszał stąpanie rozchodzącej się służby,