Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie, że nie i jestem bardzo zmartwiona. Boże, gdyby on się kiedy dowiedział!...
— Czy o tem, że zgubiliśmy jego blaszkę, czy że... szukaliśmy medaliona? — szepnął Starski, przytulając się do jej ramienia.
Wokulskiemu mgłą zaszły oczy.
„Tracę przytomność?...“ — pomyślał, chwytając za pas przy oknie. Zdawało mu się, że wagon zaczyna skakać i lada moment nastąpi wykolejenie.
— Wiesz, że jesteś zuchwały!... — mówiła przyciszonym głosem panna Izabela.
— To właśnie stanowi moję siłę — odparł Starski...
— Zlituj się... Ależ on może spojrzeć... Znienawidzę cię...
— Będziesz szaleć za mną, bo nikt nie zdobyłby się na to... Kobiety lubią demonów...
Panna Izabela przysunęła się do ojca. Wokulski patrzył w przeciwległą szybę i słuchał.
— Oświadczam ci — mówiła zirytowana — że nie wejdziesz za próg naszego domu... A gdybyś ośmielił się... Powiem mu wszystko...
Starski roześmiał się.
— Nie wejdę, kuzynko, dopóki sama mnie nie wezwiesz; jestem zaś pewny, że nastąpi to bardzo prędko. W tydzień znudzi cię ten ubóstwiający mąż i zapragniesz weselszego towarzystwa. Przypomnisz sobie łobuza kuzynka, który ani przez je-