Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i udręczeń, jakie jej zadał, żadnych funduszów nie posiada. W tem miejscu dostała spazmów, co skłoniło adwokata do szybkiego odwrotu. Gdy zaś kapłan sprawiedliwości opuścił jej mieszkanie, nader szybko powróciła do zdrowia i, zawoławszy Maryanny, rzekła do niej niezwykle spokojnym głosem:
— Trzebaby, moja Marysiu, założyć świeże firanki, bo mam przeczucie, że nieszczęśliwy nasz pan nawróci się...
W parę dni później był u baronowej książe w swojej własnej osobie. Zamknęli się oboje w najodleglejszym pokoju i mieli długą konferencyą, w trakcie której pani parę razy zaniosła się od płaczu, a raz zemdlała. O czemby jednak mówili? tego nie wie nawet Maryanna. Tylko, po odejściu księcia, baronowa kazała natychmiast wezwać pana Maruszewicza, a gdy przybiegł, rzekła dziwnie łagodnym głosem, przeplatając mowę westchnieniami:
— Zdaje mi się, panie Maruszewicz, że mój zbłąkany mąż nareszcie się opamięta... Bądź więc łaskaw, jedź do miasta i kup męski szlafrok i parę pantofli... Weź na twoję miarę, bo wy obaj biedacy jesteście jednakowo szczupli...
Pan Maruszewicz ruszył brwiami, ale wziął pieniądze i zrobił sprawunek. Baronowej cena 40-tu rubli za szlafrok i 6-ciu za pantofle, wydała się nieco wysoką, ale pan Maruszewicz odpowiedział, że nie zna się na cenie, że kupował w pierwszorzędnych magazynach, i już nie mówiono o tem...