Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uważaj, Kacprze, co ci mówię — kończyła — bo stracisz miejsce, jeżeli mi tu zakradnie się jaki student. Mam już dosyć tych rozpustników, ateuszów, którzy znoszą trupie główki...
Po każdej takiej konferencyi, stróż, wróciwszy do swej komórki, rzucał czapkę na stół i wykrzykiwał:
— Albo się psiamać powieszę, albo dłużej nie wytrzymam z taką panią! W piątek na targ, idź stróżu, do apteki po dwa razy na dzień lataj, do magla drałuj i choroba wie, gdzie nie chodź... Przecie już mi zapowiedziała, że będę z nią jeździł na cmentarz do porządkowania grobu!... Słychane to rzeczy na świecie?... Odejdę ztąd na święty Jan, żebym miał dać komu dwadzieścia rubli odstępnego...
Ale od połowy kwietnia pani baronowa złagodniała.
Złożyło się nato kilka okoliczności.
Przedewszystkiem, któregoś dnia odwiedził ją nieznany adwokat z poufnem zapytaniem: czy pani baronowa nie wie czego o funduszach pana barona?... Gdyby zaś takowe gdzie istniały, o czem zresztą wątpi adwokat, należałoby je wskazać, dla uwolnienia pana barona od kompromitacyi. Wierzyciele jego bowiem gotowi są chwycić się ostatecznych środków.
Pani baronowa solennie upewniła adwokata, że jej małżonek, baron, pomimo całej przewrotności