Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet wpadłam w nerwową chorobę), że ci panowie po kilka razy na dzień, stukają do mego okna trupią główką...
— Tak panowie robią? — zapytał sędzia.
— Będę miał honor objaśnić pana sędziego — odparł Maleski, z postawą człowieka, który chce odtańczyć menueta. — Nam usługuje stróż domu, mieszkający na dole; ażeby więc nie marnować się schodzeniem i wchodzeniem na trzecie piętro, mamy u siebie długi sznur, wieszamy na nim, co jest pod ręką, (może czasem zdarzyć się i trupia główka), i pukamy do jego okna — zakończył tak słodkim tonem, że trudno było przestraszyć się równie delikatnego pukania.
— Ach, Boże!.. — krzyknęła znowu pani baronowa, zataczając się...
— Oczywiście chora kobieta... — mruknął Maleski.
— Nie chora! — zawołała baronowa. — Ale wysłuchaj mnie, panie sędzio!... Ja nie mogę patrzeć na tego drugiego... bo on ciągle robi miny jak nieboszczyk... Ja niedawno straciłam córkę!... — zakończyła ze łzami.
— Słowo honoru, że ta pani ma halucynacye — rzekł Maleski. — Kto tu jest podobny do nieboszczyka?... Patkiewicz?.. taki przystojny chłopak!... — dodał, wypychając naprzód mizernego kolegę, który... w tej chwili właśnie już po raz piąty udawał trupa.