Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom3.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ajent śledczy, zapytał Klejna, kiedy będzie pan Wokulski? potem nagle udał, że dopiero nas spostrzega i przybliżywszy się do Stacha szepnął:
— Wszak pan Wokulski?... Czy mogę mieć z panem króciutką konferencyą na osobności?
Stach mrugnął na mnie i poszliśmy we trzech do mego mieszkania; gość rozebrał się, przyczem zauważyłem, że jego spodnie są jeszcze bardziej wytarte, a zarost mocniej zjedzony przez mole, niż futro.
— Prezentuję się panom — rzekł, wyciągając do Wokulskiego prawą, a do mnie lewą rękę, — Jestem adwokat...
Tu wymienił nazwisko i — tak został z rękoma w powietrzu. Dziwnym bowiem trafem, ani Stach, ani ja nie czuliśmy ochoty do uściskania go...
Poznał to, ale nie zmięszał się. Owszem, z najlepszą miną zatarł ręce i rzekł, śmiejąc się:
— Panowie nawet nie pytają: jaki mnie tu interes sprowadza?
— Domyślamy się, że pan sam powiesz — odparł Wokulski.
— Racya! — zawołał gość. — Otóż mówię krótko. Jest tu jeden bogaty, ale bardzo skąpy litwin (litwini są bardzo skąpi!), który prosił mnie, ażebym mu nastręczył do nabycia jaką kamienicę. Mam ich z piętnaście, ale przez szacunek dla pana, panie Wokulski, bo wiem, co pan robisz dla kraju, nastręczyłem mu pańską, tę po Łęckim i, po dwu-