Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziewałam się usłyszeć tak banalnego frazesu od pana... Pan Starski zajmujący... Dla kogo?... Chyba dla takich... takich... łabędzic, jak panna Ewelina, bo naprzykład już dla mnie przestał nim być...
— Jednakże...
— Nie ma jednakże. Był nim kiedyś, kiedym miała zamiar stać się męczennicą małżeństwa. Na szczęście mój mąż znalazł się tak uprzejmie, że prędko umarł, a pan Starski jest tak nieskomplikowany, że nawet przy moim zasobie doświadczenia, poznałam się na nim w tydzień. Ma zawsze taki sam zarost à la arcyksiąże Rudolf i ten sam sposób uwodzenia kobiet. Jego spojrzenia, półsłówka, tajemniczość znam tak dobrze, jak krój jego żakietu. Zawsze tak samo unika panien bez posagu, jest cynicznym z mężatkami, a wzdychającym przy pannach, które mają wyjść zamąż. Mój Boże, ilu ja podobnych spotkałam w życiu!... Dziś trzeba mi czegoś nowego...
— W takim razie pan Ochocki...
— O tak, Ochocki jest zajmujący, a mógłby nawet być niebezpieczny, ale — nato ja musiałabym drugi raz się urodzić. To człowiek nie z tego świata, do którego ja należę sercem i duszą... Ach, jaki on naiwny, a jaki wspaniały! Wierzy w idealną miłość, z którą zamknąłby się w swojem laboratoryum i był pewnym, że go nigdy nie zdradzi... Nie, on nie dla mnie...