Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ryami umacnia ją w tym zamiarze. A może i on podkochuje się w niej?... Niepodobna. Prędzej już się nią znudził i gwałtem namawia do zamążpójścia. Chociaż... Nie, to byłaby potworna kombinacya. Tylko kobiety publiczne mają kochanków, którzy prowadzą niemi handel. Co za głupie przypuszczenie... Starski może istotnie być jej przyjacielem i radzić to, w co sam wierzy. On przecież mówi otwarcie, że sam ożeni się tylko z bogatą kobietą. Zasada taka dobra, jak każda inna, powiedziałby Ochocki. Słusznie prezesowa mówiła kiedyś, że dzisiejsze pokolenie ma mocne głowy i zimne serca. Nasz przykład zniechęcił ich do sentymentalizmu, więc wierzą w potęgę pieniędzy, co zresztą dowodzi rozsądku. Nie, ten Starski, sprytny człowiek; może trochę hulaka, próżniak, ale sprytu mu nie brak. Ciekawym tylko, zaco tak na nim używa pani Wąsowska?... Zapewne ma do niego słabość, a że ma i pieniądze, więc w rezultacie pobiorą się... Zresztą — co mnie to obchodzi...
Ciekawym, dlaczego prezesowa nic dziś nie wspominała o pannie Izabeli? No, już ja pytać się nie będę... Odrazu wzięliby nas na języki...“
Zasnął i marzyło mu się, że jest baronem, zakochanym i chorym, a Starski odegrywa przy nim rolę przyjaciela domu.
Ocknął się i roześmiał.
— Już to wyleczyłoby mnie odrazu! — szepnął.