Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rożkarzowi złoty i groszy ośm za kurs, zamiast czterdziestu groszy, więc, nim dobili targu za złoty i groszy ośm, i dojechali do Bardeta, Wokulski już opuścił zakład ogrodniczy.
— A gdzie on pojechał, nie wie pan? — zapytał Szlangbaum ogrodniczka, który, za pomocą krzywego noża, między najpiękniejszemi kwiatami szerzył zniszczenie.
— Czy ja wiem, podobno do teatru — odparł ogrodniczek z taką miną, jakby owym krzywym nożem chciał gardło poderżnąć Szlangbaumowi.
Żyd, któremu to właśnie przyszło na myśł, cofnął się czemprędzej z oranżeryi i, jak kamień wyrzucony z procy, wpadł w dorożkę. Ale woźnica (porozumiawszy się już widać z krwiożerczymi ogrodnikami) oświadczył, iż: za żadne w świecie skarby nie pojedzie dalej, chyba, że kupiec da mu 40 groszy za kurs i jeszcze zwróci dwa grosze urwane przy pierwszym kursie.
Szlangbaum poczuł słabość około serca, i w pierwszej chwili chciał albo wysiąść, albo zawołać policyi. Przypomniawszy sobie jednak, jaka teraz w świecie chrześciańskim panuje złość i niesprawiedliwość i zajadłość na żydów, zgodził się na wszystkie warunki bezwstydnego dorożkarza i jęcząc, pojechał do teatru.
Tu — najprzód nie miał z kim gadać, potem nie chciano z nim gadać, aż nareszcie dowiedział się, że pan Wokulski był dopieroco, ale że w tej