Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest pan pewny? — spytała, wymownie patrząc mu w oczy.
— Ależ... gwarantuję, że tak będzie...
— Będę bardzo zadowolona, jeżeli spełni się pańskie proroctwo; może już wrócimy do tamtych państwa?...
— Ktokolwiek robi pani przyjemność, zasługuje na najwyższe uznanie...
— Za pozwoleniem! — przerwała mu, śmiejąc się. — W tej chwili powiedział pan komplement samemu sobie...
Zwrócili się od Pomarańczarni z powrotem.
— Wyobrażam sobie zdumienie Rossiego — mówiła dalej panna Izabela, — jeżeli spotkają go owacye. On już zwątpił i — prawie żałuje, że przyjechał do Warszawy... Artyści, nie wyłączając największych, są to szczególni ludzie: bez sławy i hołdów nie mogą żyć, jak my bez pokarmu i powietrza. Praca, choćby najpłodniejsza, ale cicha, albo poświęcenie, to nie dla nich. Oni koniecznie muszą wysuwać się na pierwszy plan, zwracać na siebie spojrzenia wszystkich, panować nad sercami tysięcy... Sam Rossi mówi, że wolałby o rok wcześniej umrzeć na scenie, wobec pełnego i wzruszonego teatru, aniżeli o rok później w nielicznem otoczeniu. Jakie to dziwne!...
— Ma racyą, jeżeli pełny teatr jest dla niego najwyższem szczęściem.