Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chcesz powiedzieć — przerwała panna Izabela — że muszę pomówić z marszałkiem, albo z baronem? Na to zawsze będzie czas; dziś nie mam jeszcze odwagi.
Przerwała się rozmowa. Panie, milcząc, wróciły do domu; panna Izabela cały dzień była rozdrażniona.
Po wyjściu panny Izabeli ze sklepu, Wokulski wziął się znowu do rachunków i bez błędu zsumował dwie duże kolumny cyfr. W połowie trzeciej zatrzymał się i dziwił się temu spokojowi, jaki zapanował w jego duszy. Po całorocznej gorączce i tęsknocie, przerywanej wybuchami szału, zkąd naraz ta obojętność? Gdyby można było jakiegoś człowieka nagle przerzucić z balowej sali do lasu, albo z dusznego więzienia na chłodne i obszerne pole, nie doznałby innych wrażeń, ani głębszego zdumienia.
„Widocznie przez rok ulegałem częściowemu obłąkaniu — myślał Wokulski. — Nie było niebezpieczeństwa, nie było ofiary, której nie poniósłbym dla tej osoby i, ledwiem ją zobaczył, już nic mnie nie obchodzi“...
„A jak ona rozmawiała ze mną. Ile tam było pogardy dla marnego kupca... „Zapłać temu panu!“... Paradne są te wielkie damy; próżniak, szuler, nawet złodziej, byle miał nazwisko, stanowi dla nich dobre towarzystwo, choćby fizyognomią zamiast ojca, przypominał lokaja swej matki. Ale