Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom1.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poza tym czarodziejskim, był jeszcze inny świat — zwyczajny.
O jego istnieniu wiedziała panna Izabela i nawet lubiła mu się przypatrywać z okna karety, wagonu, albo z własnego mieszkania. W takich ramach i z takiej odległości, wydawał on się jej malowniczym i nawet sympatycznym. Widywała rolników, powoli orzących ziemię, — duże fury, ciągnione przez chudą szkapę, — roznosicieli owoców i jarzyn, — starca, który tłukł kamienie na szosie, — posłańców, idących gdzieś z pośpiechem, — ładne i natrętne kwiaciarki, — rodzinę złożoną z ojca, bardzo otyłej matki i czworga dzieci parami trzymających się za ręce, — eleganta niższej sfery, który jechał dorożką i rozpierał się w sposób bardzo zabawny, — czasem, pogrzeb. I mówiła sobie, że tamten świat, choć niższy jest ładny; jest nawet ładniejszy, od obrazów rodzajowych, gdyż porusza się i zmienia cochwilę.
I jeszcze wiedziała panna Izabela, że jak w oranżeryach rosną kwiaty, a w winnicach winogrona, tak w tamtym, niższym świecie, wyrastają rzeczy jej potrzebne. Ztamtąd pochodzi jej wierny Mikołaj i Anusia, tam robią rzeźbione fotele, porcelanę, kryształy i firanki, tam rodzą się froterzy, tapicerowie, ogrodnicy i panny szyjące suknie. Będąc raz w magazynie, kazała zaprowadzić się do szwalni i bardzo ciekawym wydał się jej widok kilkudziesięciu pracownic, które krajały, fastrygowały i ukła-