Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czyś ty zupełnie oszalał, czy duchy ciemności tylko chwilowo opanowały twoje serce?...
Pentuer zwrócił na niego zamglone oczy.
— Spojrzyj-no dokoła siebie — mówił starzec. — Wszakże to najmilsza pora roku. Noce długie i gwiaździste, dni chłodne, ziemia okryta kwiatami i trawą. Woda jest przezroczystsza od kryształu, pustynia leży cicha, ale zato powietrze jest przepełnione śpiewem, piskiem, brzęczeniem...
Jeżeli wiosna takie cudy wywołuje na martwej ziemi, jakże skamieniałą musi być dusza twoja, która nie odczuwa podobnych dziwów?... Mówię ci, ocknij się, bo wyglądasz jak trup w pośrodku żywej natury. Pod tem słońcem jesteś podobny do zeschłej kupy błota i prawie że cuchniesz między narcyzami i fiołkami.
— Mam duszę chorą — odparł Pentuer.
— Cóż ci jest?
— Im dłużej rozmyślam, tem większą czuję pewność, że gdybym nie opuścił Ramzesa XIII-go, gdybym mu oddał moje usługi, żyłby dotychczas ten najszlachetniejszy z faraonów.
Otaczały go setki zdrajców; ale ani jeden dobry człowiek nie wskazał mu środków ocalenia!...
— I tobie naprawdę zdaje się, że mogłeś go uratować? — zapytał Menes. — O pycho niedouczonego mędrca!... Wszystkie rozumy nie ocaliłyby sokoła zaplątanego między wrony, a ty, niby jaki bożek, chciałeś odmienić los człowieka?...
— Alboż Ramzes musiał zginąć?...
— Z pewnością, że tak. Przedewszystkiem był on faraonem wojennym, a dzisiejszy Egipt brzydzi się wojownikami. Woli złotą branzoletę aniżeli miecz, choćby stalowy; woli dobrego śpiewaka lub tanecznika, aniżeli nieustraszonego żołnierza: woli zysk i mądrość, niż wojnę.
Gdyby w miesiącu Mehir dojrzała oliwka, albo fiołek zakwitnął w miesiącu Tot, jedno i drugie musiałoby zginąć, jako płody spóźnione lub przedwczesne. A ty zaś chcesz,