Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A jak mniemacie — prawił, zapalając się, Mefres — czy człowiek zdrowy na umyśle, będąc naczelnym wodzem, opuści armję, ażeby uganiać się za kilku libijskimi bandytami?...
Pomijam mnóstwo rzeczy drobniejszych, choćby pomysł nadania chłopom świąt i ziemi, lecz pytam was: czy mogę nazywać przytomnym człowieka, który popełnił tyle występnych niedorzeczności, bez powodu, oto tak sobie!...
Obecni milczeli, nomarcha Horti był zafrasowany.
— Nad tem trzeba zastanowić się — wtrącił najwyższy sędzia — ażeby nie stała się krzywda człowiekowi...
Tu odezwał się Herhor:
— Święty Mefres wyrządza mu łaskę — rzekł stanowczym tonem — poczytując go za warjata. W przeciwnym bowiem razie musielibyśmy uważać Ramzesa za zdrajcę...
Obecni poruszyli się z niepokojem.
— Tak, człowiek nazywany Ramzesem XIII-tym, jest zdrajcą, bo nietylko wybiera sobie szpiegów i złodziei, ażeby odkryli drogę do skarbów Labiryntu, nietylko odmawia traktatu z Asyrją, którego Egipt koniecznie potrzebuje...
— Ciężkie oskarżenia! — rzekł sędzia.
— Ale jeszcze, słuchajcie mnie, układa się z podłymi Fenicjanami o przekopanie kanału między morzem Czerwonem i Śródziemnem! Otóż kanał ten jest największą groźbą dla Egiptu, albowiem kraj nasz w jednej chwili może być zalany przez wodę!...
Tu już nie chodzi o skarby Labiryntu, ale o nasze świątynie, domy, pola, o sześć miljonów, wprawdzie głupich, ale niewinnych ludzi, a wkońcu o życie nasze i naszych dzieci...
— Jeżeli tak jest!... — westchnął nomarcha Horti.
— Ja i dostojny Mefres zaręczamy, że tak jest i że ten jeden człowiek takie w swych rękach nagromadził niebezpieczeństwa, jakie jeszcze nigdy nie groziły Egiptowi... Dlatego zebraliśmy was, czcigodni mężowie, ażeby obmyślić środki ra-