Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Emsuchu, trzęsąc rękoma i głową. — Niema żadnej wątpliwości, że pospólstwo jest już rozzuchwalone i lada chwilę podniesie bunt. A wówczas żaden arcykapłan ani nomarcha nie będzie pewny nietylko władzy i majątku, ale nawet życia...
— Na bunt mam sposób — wtrącił Herhor.
— Jaki?
— Przedewszystkiem — odezwał się Mefres — buntowi można zapobiec, jeżeli mędrszych z pomiędzy pospólstwa oświecimy, że ten, który obiecuje im wielkie ulgi, jest warjatem...
— Najzdrowszy człowiek pod słońcem! — szepnął nomarcha Horti. — Trzeba tylko wyrozumieć: o co mu chodzi?
— Warjat! warjat!... — powtarzał Mefres. — Jego przyrodni brat starszy już udaje małpę i pije z paraszytami, a on zacznie to robić lada dzień...
— Jest to zły i niedorzeczny sposób, ogłaszać za warjata człowieka przytomnego — zabrał głos nomarcha Horti. — Bo gdy lud zmiarkuje kłamstwo, przestanie nam wierzyć we wszystkiem, a wówczas nic nie powstrzyma buntu.
— Jeżeli ja mówię, że Ramzes jest warjatem, muszę mieć na to dowody — rzekł Mefres. — A teraz posłuchajcie!
Dostojnicy poruszyli się na ławach.
— Powiedzcie mi — ciągnął Mefres — czy człowiek zdrowego rozumu ośmieli się, będąc następcą tronu, walczyć publicznie z bykiem, wobec kilku tysięcy Azjatów? Czy rozsądny książę, Egipcjanin, będzie po nocy włóczył się do świątyni fenickiej?... Czy, bez powodu, zepchnie do rzędu niewolnic pierwszą swoją kobietę, co nawet było przyczyną śmierci jej i dziecka?...
Obecni zaszemrali ze zgrozy.
— Wszystko to — mówił arcykapłan — widzieliśmy w Pi-Bast, jak również ja i Mentezufis byliśmy świadkami pijackich uczt, na których już półobłąkany następca bluźnił bogom i znieważał kapłanów...
— Tak było — wtrącił Mentezufis.