Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ją do coraz wyżej leżących kanałów... W takim zaś wypadku pół miljona ludzi, którzy dziś pracują przy wiadrach, mogłoby odpoczywać... Teraz widzisz, że mądrość więcej robi dla ludzkiego szczęścia, aniżeli faraonowie.
Pentuer potrząsnął głową.
— Ileżby na to potrzeba drzewa! — rzekł — ile wołów, ile paszy!... Zdaje mi się, ojcze, że twoje koło nie zastąpi siódmego dnia odpoczynku.
— Widzę — odpowiedział Menes, wzruszając ramionami — że nie wyszły ci na pożytek dostojeństwa. Ale choć straciłeś bystrość, którą w tobie podziwiałem, pokażę ci jeszcze coś... Może kiedy znowu nawrócisz się do mądrości, i gdy ja umrę, zechcesz pracować nad ulepszeniem i upowszechnieniem moich wynalazków.
Wrócili do pylonu, a Menes podłożył nieco paliwa pod miedziany kociołek. Rozdmuchał płomień i wkrótce woda zaczęła się gotować.
Z kociołka wychodziła pionowo rura, zakryta ciężkim kamieniem. Gdy w kotle zasyczało, Menes rzekł:
— Stań w tej framudze i patrz...
Poruszył korbę, przytwierdzoną do rury, i — w jednej chwili — ciężki kamień wyleciał w powietrze, a komnata napełniła się kłębami gorącej pary...
— Dziwo!... — krzyknął Pentuer.
Lecz wnet, uspokoiwszy się, zapytał:
— No, a ten kamień w czem poprawi byt ludu?
— Kamień w niczem — odpowiedział już zniecierpliwiony mędrzec. — Ale zaprawdę, powiadam ci i o tem pamiętaj: przyjdzie czas, że koń i wół zastąpią pracę ludzką, a zaś gotująca się woda zastąpi konia i wołu.
— Ale co chłopom z tego przyjdzie? — nalegał Pentuer.
— Biada mi! — zawołał Menes, chwytając się za głowę. — Nie wiem, zestarzałeś się, czy zgłupiałeś, ale już chłopi zasłonili przed tobą cały świat, zaćmili ci umysł.