Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 03.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gnuje Egipt i on zrobił kraj tem, czem jest dziś: dziwem dla całego świata. A dlaczego kapłanom, pomimo ich wad, udało się tak zrobić?... Gdyż oni są kagańcem, w którym płonie światło mądrości.
Kaganiec może być brudny, nawet śmierdzący. Niemniej jednak przechowuje boski ogień, bez którego między ludźmi panowałaby ciemność i dzikość.
Mówisz, panie, o walce z kapłaństwem — ciągnął Pentuer. — Co może z niej wyniknąć dla mnie?... Jeżeli ty przegrasz, będę nieszczęśliwy, bo nie poprawisz losu chłopom. A gdybyś wygrał?... O, bodajbym nie doczekał tego!... Bo gdybyś rozbił kaganiec, kto wie, czy nie zgasiłbyś tego ognia mądrości, który od tysięcy lat płonie nad Egiptem i światem...
Oto, panie mój, powody, dla których nie chcę mieszać się do twej walki ze świętym stanem kapłańskim... Czuję, że ona się zbliża, i cierpię, że taki robak, jakim jestem, nie mogę jej zapobiec. Ale wdawać się w nią nie będę, bo musiałbym zdradzać albo ciebie, albo Boga, który jest twórcą mądrości...
Słuchając tego, faraon chodził po komnacie, zamyślony.
— Ha — rzekł bez gniewu — czyń, jak chcesz. Nie jesteś żołnierzem, więc nie mogę wyrzucać ci braku odwagi... Nie możesz być jednak moim doradcą... Choć proszę cię, abyś utworzył sąd do rozpatrzenia chłopskich buntów i gdy cię wezwę, mówił, co nakazuje mądrość.
Pentuer ukląkł, żegnając pana.
— W każdym razie — dodał faraon — wiedz o tem, że ja nie chcę gasić boskiego światła... Niech kapłani pielęgnują mądrość w swoich świątyniach, ale — niech mi nie marnują wojska, nie zawierają haniebnych traktatów i... niech nie okradają — mówił już z uniesieniem — królewskich skarbców...
Czy może myślą, że ja, jak żebrak, będę wystawał pod ich bramami, aby raczyli mi dostarczyć funduszów do podźwignięcia państwa, zrujnowanego przez ich głupie i nikczemne