Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czas nie schwytano nędznika Lykona?... Przysięgli mi na to Fenicjanie... obiecałem nagrodę naczelnikowi policji...
W tem musi coś być!...
Tutmozis zbliżył się do księcia i szepnął:
— Był u mnie posłaniec od Hirama, który, obawiając się gniewu kapłanów, kryje się, zanim opuści Egipt... Otóż Hiram podobno dowiedział się od naczelnika policji w Pi-Bast, że... Lykon został schwytany... Ale cicho!... — dodał wylękniony Tutmozis.
Książę na chwilę wpadł w gniew, lecz wnet się opanował.
— Schwytany?... — powtórzył. — Dlaczegoż ta tajemnica?...
— Bo naczelnik policji musiał oddać go świętemu Mefresowi na jego rozkaz, w imieniu najwyższej rady...
— Aha... aha!... — powtarzał następca. — Zatem czcigodnemu Mefresowi i najwyższej radzie potrzebny jest człowiek, tak bardzo podobny do mnie!... Aha!... Memu dziecku i Sarze mają sprawić piękny pogrzeb... balsamują ich zwłoki... Ale mordercę ukrywają w bezpiecznem miejscu... Aha!...
I święty Mentezufis jest wielkim mędrcem. Opowiedział mi dziś wszystkie tajemnice zagrobowego życia, wytłomaczył mi cały pogrzebowy rytuał, jakbym ja sam był kapłanem co najmniej trzeciego stopnia. Ale o schwytaniu Lykona i o ukryciu tego zabójcy przez Mefresa ani wspomniał!... Widocznie święci ojcowie troskliwsi są o drobne sekrety następcy tronu, aniżeli o wielkie tajemnice przyszłego życia... Aha!...
— Zdaje się, panie, że dziwić cię to nie powinno — wtrącił Tutmozis. — Wiesz, że kapłani już podejrzewają cię o niechęć i mają się na ostrożności... Tem więcej...
— Co tem więcej?...
— Że jego świątobliwość jest bardzo chory. Bardzo...
— Aha!... ojciec mój chory, a ja tymczasem, na czele wojska, muszę pilnować pustyni, ażeby z niej piaski nie uciekły... Dobrze, żeś mi to przypomniał!... Tak, jego świątobliwość musi