Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kazał stawiać im przeszkód. Najpierwsi zaś z pomiędzy wypędzonych, stanąwszy na libijskiej ziemi, niestworzone rzeczy opowiadali swoim rodakom.
Według ich relacyj, dyktowanych przez gniew i interes osobisty, Egipt był dziś tak osłabiony, jak w epoce najścia Hyksosów, przed dziewięciuset laty. Skarb faraona był tak pusty, że równy bogom władca musiał rozpuścić ich, Libijczyków, którzy przecie stanowili najlepszą, jeżeli nie jedyną część armji. Armji zresztą prawie nie było, chyba garstka na wschodniej granicy, a i to ladajakich żołnierzy.
Oprócz tego między jego świątobliwością i kapłanami panowała niezgoda. Robotnikom nie wypłacano zasług, a chłopów wprost duszono podatkami, przez co masy ludu były gotowe do buntu, byle znalazła się pomoc. I jeszcze niedosyć: albowiem nomarchowie, którzy niegdyś byli niezależnymi władcami i od czasu do czasu przypominali sobie swoje prawa, dziś, widząc słabość rządu, przygotowują się do obalenia i faraona i najwyższej rady kapłańskiej!...
Wieści te, jak stado ptaków, rozleciały się po libijskiem wybrzeżu i — natychmiast znalazły wiarę. Bandyci i barbarzyńcy zawsze byli gotowi do napadu, a tem bardziej dziś, gdy eks-żołnierze i eks-oficerowie jego świątobliwości zapewniali ich, że zrabowanie Egiptu jest rzeczą bardzo łatwą. Zamożni i rozsądni Libijczycy również uwierzyli wypędzonym legjonistom; od wielu już bowiem lat nie było dla nich tajemnicą, że szlachta egipska ubożeje, że faraon nie ma władzy, a chłopi i robotnicy dopuszczają się z nędzy buntów.
I otóż w całej Libji wybuchnął zapał. Wypędzonych żołnierzy i oficerów witano jak głosicieli dobrej nowiny. A ponieważ kraj był ubogi i nie miał zapasów do podejmowania gości, uchwalono więc natychmiast wojnę z Egiptem, ażeby jak najrychlej pozbyć się przybyszów.
Nawet chytry i mądry książę libijski, Musawasa, dał się porwać ogólnemu prądowi. Jego jednak nie przekonali imi-