Strona:PL Bolesław Prus - Faraon 02.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Następca uśmiechnął się.
— Gdybyście wy, święci mężowie — odparł — pożyczali mi pieniędzy i mieli przy świątyniach ładne dziewczęta, z wami musiałbym się widywać częściej. A tak z biedy muszę przyjaźnić się z Fenicjanami!
— Mówią, że wasza dostojność odwiedzasz w nocy tę Fenicjankę...
— I muszę tak robić, dopóki dziewczyna, nabrawszy rozumu, nie przeprowadzi się do mego domu. Ale nie bójcie się, chodzę z mieczem i gdyby mi kto zastąpił drogę...
— Przez tę jednak Fenicjankę nabrałeś wasza dostojność wstrętu do pełnomocnika asyryjskiego króla.
— Wcale nie przez nią, tylko że Sargon śmierdzi łojem... Wreszcie do czego to prowadzi?... Wy, święci ojcowie, nie jesteście dozorcami moich kobiet; sądzę, że dostojny Sargon nie powierzył wam swoich, więc — czego chcecie?...
Mefres tak zmieszał się, że aż na wygolonem czole zapłonął mu rumieniec.
— Rzekłeś wasza dostojność prawdę — odparł — że nie do nas należą wasze miłostki i sposoby, jakich do tego używacie. Ale... jest rzecz gorsza: lud dziwi się, że chytry Hiram tak łatwo pożyczył wam sto talentów, nawet bez zastawu...
Księciu drgnęły usta, lecz znowu rzekł spokojnie:
— Nie moja wina, że Hiram więcej ufa memu słowu, aniżeli egipscy bogacze! On wie, że raczej wyrzekłbym się mojej zbroi po dziadzie, niż nie zapłacił mu tego, com winien. A zdaje się, że i o procent musi być spokojny, gdyż wcale mi o nim nie wspominał.
Nie myślę taić przed wami, święci mężowie, że Fenicjanie mają więcej zręczności od Egipcjan. Nasz bogacz, zanimby mi pożyczył sto talentów, robiłby surowe miny, nastękałby się, wytrzymałby mnie z miesiąc, a wkońcu — wziąłby ogromny zastaw i jeszcze większy procent. Zaś Fenicjanie, którzy lepiej