Przejdź do zawartości

Strona:PL Bolesław Prus - Emancypantki 01.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja jej do tego nie namawiałam! — zawołała. — Wszakże w artykule o wychowaniu naszych kobiet wyraźnie protestuję przeciw zmuszaniu dziewcząt do fortepianu, rysunków, nawet do tańca, jeżeli nie mają talentu, albo chęci. A w artykule o powołaniu kobiety napiętnowałam te lalki, które marzą o zrobieniu karjery przez zamążpójście... Wreszcie z tą panią nie rozmawiałam, jakiemi powinny być kobiety, ale o tem, jak one wychowują się w Anglji. Tam kobieta kształci się jak mężczyzna: uczy się łaciny, gimnastyki, konnej jazdy... Tam kobieta sama chodzi po ulicy, odbywa podróże... Tam kobieta jest istotą wolną i czczoną...
— Czy pani zna Anglję? — nagle zapytała pani Latter.
— Wiele o niej czytałam...
— A ja tam byłam — przerwała pani Latter — i zapewniam panią, że wychowanie Angielek inaczej wygląda w naszej wyobraźni, a inaczej w rzeczywistości. Czy pani naprzykład uwierzyłaby, że tam niekiedy panienki dostają rózgą?...
— Ale jeżdżą konno...
— Jeżdżą te, które mają konie, albo na konie, tak jak i u nas.
— Więc dziewczęta można uczyć konnej jazdy i gimnastyki — rzekła stanowczo panna Howard.
— Można, ale na pensji nie można otwierać rajtszuli...
— Ale można założyć salę gimnastyczną, można wykładać buchalterję, rzemiosła... — niecierpliwie odparła panna Howard.
— A jeżeli rodzice nie życzą sobie tego, tylko chcą, żeby panny uczyły się malarstwa, albo tańczyły z chłopcami?...
— Ciemnota rodziców nie może być programem wychowania ich dzieci. Od tego są zakłady naukowe, ażeby reformowały społeczeństwo.
— A jeżeli z powodu reformy ucierpiałyby dochody zakładów naukowych? — spytała pani Latter.