nych przygód i oddał listy: pani Linowskiej, która ledwie podniosła się z łóżka, i Świrskiemu.
Nie masz pojęcia — pisał Władek — jak mi doskonale zrobiła ta przejażdżka. Kilka godzin w dobrze znanych okolicach, niby to jedno z drugiem nic — a przecie!... Ach, Kaziu, gdybyś Ty do nas przyjechał choćby na parę dni, choć na parę godzin... Nie wiem, czy zmiana miejsca, czy zetknięcie się z nowymi ludźmi, ale... szczerze ci powiem, że — wiele, wiele poglądów zmieniło się we mnie, a im bardziej oddalałem się od naszego kochanego miasta X. i od Słomianek, tem więcej bieg moich myśli zbliżał się do przezacnego Dębowskiego. Boże, jaki to mądry człowiek!... Przyjedźże choć na jeden dzień...
Świrski schował do kieszeni list i pomyślał:
„Władek jest bardzo wrażliwy... Bardzo mocno działa na niego otoczenie. Dziś gotów porozumiewać się z Dębowskim, ale gdy zobaczy rewolucyjne pułki, wyrzeknie się filisterskich poglądów...“
Przed południem, kiedy ludzie zaczęli zbierać się na obiad, a Świrski przechadzał się po dziedzińcu, zbliżył się do niego furman i zdjąwszy czapkę, rzekł:
— Nasz panicz kazał się bardzo pięknie pokłonić jaśnie panu...
— Niby mnie?... — spytał zdziwiony Świrski.
— Jużci, że jaśnie panu... I jeszcze nasz panicz kazał prosić, ażeby jaśnie pan przyjechał do Grudy... Och, poszorowalibyśmy!...
I wpatrywał się w niego bardzo życzliwie. Świrskiemu krew uderzyła do głowy, ponieważ nagle zrozumiał, że ten wybuch tkliwości furmańskiej jest — delikatnem przypomnieniem o napiwku... Był tak zmieszany, że zamiast powiedzieć wprost: mój drogi, oddam ci za parę dni, gdyż w tej chwili nie mam drobnych, czy nie mam pieniędzy, Świrski odwrócił
Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/148
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.