Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzega jakąś białą, zgrabną rękę kobiecą i parę wesołych oczu...
— Panna Jadwiga?... — mówi do siebie. — Ten jakiś pan Klemens warjuje za nią, ale Władek chyba nie kocha się w niej... To i dobrze: żołnierz nie ma czasu na amory...
Potem przypomniał sobie jej spojrzenia, jej niepokój o niego i nagle czarowne wizje znikły. Znikły wojska zwycięskie, muzyka rozpłynęła się... Kazimierz znowu zobaczył las i rzekł do siebie:
— Przecież nie ożeniłbym się z nią!...
Obiad tego dnia był późny i Świrski jadł go sam; panna Jadwiga tylko nalała mu duży talerz powidlanki i poszła do chorej Linowskiej. Po obiedzie Świrski w kancelarji podleśnego oglądał księgozbiórek. Znalazł powieści Sienkiewicza, „Bibljotekę Dzieł Wyborowych“ i starannie oprawne komplety „Kurjera Polskiego.“ Najbardziej jednak zajęły go mapy gubernji, wykonane przez topografów wojskowych i — szczegółowe karty lasów, należących do Hut Żelaznych.
— Oto dla mnie właściwa zabawa — rzekł. — Zamiast poddawać się halucynacjom, albo marzyć o oczach panny Jadwigi, wolę rozejrzeć się w mapach. Kto wie, może kiedy w tych stronach będą odbywały się marsze i staczały bitwy?...
Zabrał mapy do swego pokoiku na górę, wziął pół libry papieru i ołówek i — cały długi wieczór zimowy spędził na przypatrywaniu się i rysowaniu. Przy herbacie dowiedział się o zdrowie pani Linowskiej, a potem wrócił do siebie i znowu oglądał, mierzył, rysował każdą ścieżkę leśną, każdą kępę drzew, każdy jar i pagórek. Na drugi dzień wieczór już miał wcale dokładną mapę lasu i o tyle poznał go, że przy pomocy notatek nietylko nie zabłądziłby w nim, ale nawet — trafiłby do ważniejszych punktów.
— I taką mapę gubernji muszę kupić... — rzekł do siebie.
W piątek z rana furman, który odwoził Linowskich, powrócił z Grudy. Opowiedział, że podróż odbyła się bez żad-