Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/095

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przed szóstą ksiądz wrócił do koszar i jeszcze raz zobaczył się z pułkownikiem artylerji, który asystował przy badaniu Jędrzejczaka. Pułkownik, wysłuchawszy relacji, odparł:
— Ja zrobię, co będzie można dla skazanego, ale muszę powiedzieć, że koła wojskowe są bardzo rozjątrzone, a to nie wróży nic dobrego.
Jędrzejczak spał snem kamiennym do godziny siódmej. Nagle ocknął się, usiadł na pościeli i zobaczył przed sobą księdza. W jednej chwili zbudziło mu się w pamięci całe jego życie: chata, w której się urodził, rodzice i rodzeństwo, dwór, gdzie nauczono go czytać i pisać, majster w mieście, dokąd oddano go na naukę stolarki, uczniowie, którzy przygotowali go do klasy wstępnej, dyrektor szkoły prywatnej, który przyjął go bez zapłacenia wpisu... Potem lata w szkole handlowej... spiski... wprawianie się w odwagę i pogardę dla śmierci.
Cały ten obraz, dokładny w najdrobniejszych szczegółach, trwał zaledwie kilka sekund.
— Bracie — rzekł ksiądz — zmówmy pacierz...
Ksiądz ukląkł, Jędrzejczak wzruszył wprawdzie ramionami, ale także ukląkł i machinalnie powtarzał: „Ojcze nasz...“
— Pojednaj się, bracie, z Bogiem, to ci doda męstwa...
Ksiądz usiadł na tapczanie, zasłonił twarz stułą, a Jędrzejczak ukląkł przy nim i wyspowiadał się. Kiedy bił się w piersi, mówiąc: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu...“ w tej samej chwili pomyślał: „Poco ja to wszystko robię?...“ Instynktownie jednak czuł, że na spieranie się z tym dobrym księdzem nie warto tracić sił, które mu jeszcze będą potrzebne.
Po spowiedzi zażądał wody do umycia, a w kilka minut przyniesiono mu ogromną srebrną miednicę letniej wody, pachnące mydło, kubek, szczoteczkę do zębów i duży ręcznik z kolorowym szlakiem u dołu. Jędrzejczak rozebrał się, umył głowę i piersi i poczuł jakby świeży zapas energji.
— Znowu mi raźno!... — rzekł, śmiejąc się, do księdza. — A już myślałem, że skapcanieję...