Strona:PL Bolesław Prus - Dzieci.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no. — A co się tyczy broni, część zakupimy, a część zdobędziemy...
— Czem?... pięściami?...
— A brauningi?
— Więc panowie sądzicie — pytał, hamując rozdrażnienie, Świrski — że ludzie surowi, niewymusztrowani i uzbrojeni tylko w brauningi mogą zwyciężyć wojsko regularne, wyćwiczone, zaopatrzone w karabiny i armaty?...
— My nie sądzimy... jesteśmy tego pewni!...
Linowski zaczął się śmiać, ktoś inny gwizdnął... Wszczęło się zamieszanie, padły pogróżki... Wówczas Świrski zabrał głos i przemówił mniej więcej w takim sensie:
— Jeszcze nie pora zastanawiać się nad zniesieniem własności. Anglicy, Francuzi, nawet Szwajcarzy i Amerykanie, uznają prawo własności i dzieje im się nienajgorzej... Równie przypuszczam, że Polakom i Rosjanom nietyle trzeba szkoły, w której programy układaliby uczniowie, ile szkoły dobrej i taniej, jeżeli nie bezpłatnej... Sądzę, że i nasi robotnicy nie potrzebują wybierać dyrektora, ale powinniby mieć zdolnych i uczciwych kierowników...
Krótko mówiąc — zakończył Świrski — nam, Polakom, a także chyba i Rosjanom, potrzeba przedewszystkiem takiej wolności, jaką już mają ludy ucywilizowane: Anglicy, Francuzi, Szwajcarzy... Tę wolność musimy zdobyć, ale nie zdobędziemy jej, nie mając doskonałej broni i ludzi, wojskowo wyćwiczonych.
A zatem stworzyć wojsko dzielne i przejęte duchem swobody, to nasz cel najpierwszy. Przy tej zaś okazji przekonamy się, że i ludzie, posiadający własność, są potrzebni: ich bowiem majątki mogą posłużyć do zakupienia broni i ułatwienia ćwiczeń wojskowych...
— To będzie wolność burżujów, z której dla robociarzy wyniknie w dalszym ciągu nędza i umęczenie — zawołał jeden z obecnych.