Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale że nadto zakłada nogę na nogę, gładzi brodę i patrzy na obecnych tak obojętnie, jakby zapomniał, że ma przed sobą kwiat towarzystwa powiatowego miasta X., któremu przyjechał złożyć należny hołd i z którego obowiązany był, rozumie się na koszt własny, wywieźć dozgonną towarzyszkę życia.
Ponieważ obserwacje te jak najdokładniej wykazały, że doktór filozofji i t. d. pod krzyżowym ogniem badawczych, pięknych i rozumnych spojrzeń nietylko się nie miesza, ale nawet, założywszy stosowne szkła, sam poczyna oglądać zebranych w sposób niemile drażniący, i ponieważ pod wpływem tych filozoficznych oględzin, miejscowa kawalerja skupiła się jak stado owiec, a miejscowe panny dostały dreszczów, gospodarz postanowił zatem rozpocząć dyskurs. Jakoż, odchrząknąwszy z wielką powagą, zwrócił się do doktora filozofji, oparł rękę na kolanie, otworzył usta i... umilkł, jakby mu kto w tej chwili organ wydawania głosu zaszpuntował.
Dostrzegłszy zakłopotanie gospodarza, pan Eneasz Pirożkiewicz, człowiek niepospolitego oratorskiego talentu, z łysą głową i bardzo wypukłemi oczyma, chcąc podratować sprawę, wystąpił na środek, wyciągnął rękę w kierunku nosa doktora filozofji i t. d., chrząknął z trudnym do wypowiedzenia majestatem i... znowu umilkł.
Na widok tak wymownych manifestacyj, doktór filozofji i t. d. przetarł swoje szkła, poprawił kołnierzyk, obciągnął kamizelkę i... także milczał.
Wówczas, spotniała gospodyni domu, chwytając się ostatniej deski ocalenia, trąciła łokciem panią Salomeę Kopyścińską, niewiastę znaną z cnót, rozumu i wielkiej przytomności umysłu, która utrzymywała głośno, że bez znużenia i przerwy mówić może dwadzieścia cztery godzin zrzędu. Na nieszczęście jednak, pani Salomea zdawała się nie domyślać o co chodzi i siedziała tak cicho, jakby w tej uroczystej chwili