Strona:PL Bolesław Prus - Drobiazgi.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech siada i pisze — mówi redaktor, nie odejmując rąk od twarzy.
— Dzień dobry panu! — odzywa się przybyły, nie zmieniając ani na chwilę swej apatycznej fizjognomji.
— Tam! — wskazuje dyspozytor, następnie sadowi obojętnego mężczyznę tyłem do grzbietu redaktora, podsuwa mu efekta piśmiennicze i jakiś dziennik na podkładkę.
— Panie dyspozytorze, ile będzie potrzeba szpalt „Kościotrupa i dziewicy?“
— Dwie... pół trzeciej...
— Bardzo dziś zimno — odzywa się pan Dulski.
— Piszemy, panie — mówi redaktor, nie patrząc nawet na bliźniego, który podjął się roli machiny kaligraficznej.
— Już z dziesięć lat nie pamiętam takiej zimy — zapewnia Dulski.
— Tytuł: „Kościotrup i dziewica“ — dyktuje redaktor.
Pióro Dulskiego poczyna skrzypieć.
„Step straszny... (kropki), okropny... (kropki), pusty... (kropki). Zamiast zieleni trawy — bielizna śniegu, zamiast świergotu ptasząt — krakanie wron i wichru wycie... (Od ustępu).
„Na pysznym arabczyku pędzi młoda dziewica, wiatr rozwiewa jej woal i czarną aksamitną amazonkę.“ (Od ustępu).
„Na posągowej twarzy dziewicy wyrzeźbił się wyraz przerażenia, bo tuż tuż, za jej pysznym rumakiem, gna stado wilków, złowrogo wywieszających krwawe języki i kłapiących wściekle porcelanowemi zębami.“
Redaktor nagle uciął, jakby chłód opisywanego stepu zamroził mu kaskadę słów. W uchylonych drzwiach ukazała się ostra bródka, haczykowaty nos i silnie wystrzyżona głowa.
— Aaa, pan Josek! Cóż pan każe?
— Upadam do nóg panu redaktorowi!... przyszedłem za te szedem rubli, co pan wie...
— Niema teraz. Panie Dulski, piszemy dalej.